Outsaider, który miał wiele powodów...

03 marca 2022, 22:25

To wszystko co miał, będąc skazanym na bluesa. Muzyczne wspomnienie największego outsaidera polskiej sceny muzycznej ,,Któregoś dnia rzucę to wszystko i wyjdę rano, niby po chleb Wtedy na pewno poczuję się lepiej, zostawię za sobą ten zafajdany świat” (fragment piosenki ,, Mała Aleja Róż” Zespołu ,, Dżem”).
Outsaider, który miał wiele powodów...

Ryszard nazwisko Riedel, alias Rysiek, śląski luminarz, tekściarz, ale i niemały zawadiaka. Był kapłanem odprawiającym rockowe msze, zazwyczaj witał się z publicznością wymownym ,, Sie macie ludzie!”, żegnał zdawkowo- ,, Zostańcie z Bogiem”. Był człowiekiem pełnym sprzeczności, z jednej strony naturalny, i bardzo rdzenny, a zarazem tak bardzo zachodni, amerykanski, country’owy. Odstawał od brudnego, socjalistycznego Śląska na tyle, że brano go za buntownika, a w tym czasie on pozostawał odmiencem, a to nie to samo.


Rok 1956 był ważnym czasem na historycznej mapie Polski. 28 czerwca 1956 roku w Poznaniu wybuchło powstanie robotników... przeciwko władzy klasy robotniczej. Był to rok, w którym doszło do najwiekszego przełomu w PRL, a na Górnym Śląsku ku zmierzchowi zmierza stanilizm. 7 wrzesnia 1956 roku w Chorzowie przychodzi na świat Ryszard Ridel jako drugie dziecko Krystyny i Jana Riedlów. Był dzieckiem bezkonflikotowym, nie pałającym miłością do sportu, i zafascynowany Dzikim Zachodem. ,, Był bezkonfliktowy, nie lubił przemocy, nigdy nie widziałem, aby się z kimś bił. Jeśli w knajpie zaczynała się awantura- a przecież nie raz zdarzały się takie sytuacje- uspokoajał towarzystwo, mówiąc: ,, Spokojnie. O co ci chodzi?Co się stało? ,wpomina Marek Hanke, przyjaciel Riedla,”.

Fascynacja Riedla Dzikim Zachodem była tak silna, że nie minęła wraz z dzieciństwem. ,, Nie udało mu się pojechać do Stanów, więc bardzo chciał spotkać Indianina chociaż tu w Polsce”- opowiada Tadeusz ,, Ziomal” Szczepański, długoletni przyjaciel Riedla. Zainteresowanie Ryśka osadniczym Zachodem Stanów Zjednoczonych niewątpliwie wywarło wpływ na jego wygląd sceniczny, którego kapelusz kowbojski był głównym atrybutem.

Pierwszy raz o wyjątkowości syna Krystyna Riedel dowiedziała się szybko, bo już na pierwszej wywiadówce. Dowiedziała się bowiem, że Rysiek ,, ma posłuch u rówieśników. Że po prostu jest hersztem bandy. A później praktycznie każda następna wywiadówka przynosiła coś nowego. Zawsze się o czymś dowiadywałam. A to o tym, a to o tamtym.. Jak miałam iść na wywiadówkę, to... ojej! Na samą myśl dostawałam bólu głowy”. Zaś sam Rysiek tym się nie przejmował. Szkoły nie lubił. Zapytany kiedyś o najgorsze wspomnienia z dzieciństwa, bez wytchnienia odpowiedział, że były nimi wspominki szkolne, zwłaszcza te od strony matematycznej.

,,Rysiek był w szkole nielubiany przez nauczycieli, bo był plamą klasy, wygladał niechlujnie i zachowywał się bez kultury, na przykład stale trzymał ręce w kieszeniach rozmawiając z kimś, również z nauczycielami. Jeżeli na jakiejś lekcji został wezwany do odpowiedzi, patrzył w podłogę i nic nie mówił, oczywiście nadal trzymając ręce w kieszeni. Widziałem jego książkę od biologii do siódmej klasy, gdzie na jednej stronie przemalował po swojemu rysunek zarodka- to znaczy dorysował mu brodę, długie pióra i naszyjnik ze znakiem pacyfy. Wyglądało to rewelacyjnie i śmiesznie. Stał się sporadycznym gościem w szkole, za wyjątkiem wychowania plsatycznego, na które przychodził prawie zawsze. Jeżeli Ryśka nie było w szkole, wtedy z Pudlem w lesie bawili się w Indiańców- jak ich nazywali. A jeżeli już był w szkole, można było poznać to po kałuży śliny- stojąc w miejscu strasznie spluwał i po kilku minutach robiło się wokół niego mokro”, wspomina przjaciel Riedla- Schaffrin.



D jak Dżem


Jesienią 1973 roku Riedel trafia do Dżemu, a właściwie przyszłego Dżemu. ,,Kiedyś zaszli my do klubu Górnik w Tychach- opowiada Pudel. I odpadliśmy, bo faceci grali niesamowicie. Adam już ciął takie solówki, że móżg się lasował. Ryglowi bardzo spodobał się bębniarz- Olek Wojtasiak. Zresztą on zawsze zwracał wielką uwagę na bębniarzy. Pamiętam, jak powiedział ni to do mnie, ni do siebie: <>”. Fakt ten potwierdza także Leszek Faliński: ,, Często mi później powtarzał: <>. Sam widzę i słyszę- odpowiedziałem. Wojtasiak był mistrzem dla wielu, w tym i dla nas obu”. Bo właściwie do Dżemu- jeszcze oficjalnie nie Dżemu dochodził Riedel drogą dość zawiłą. Dowiedziawszy się gdzie pracuje Wojtasiak, a potem zatrudnił się w tym samym zakładzie ślusarsko-monterskim, aby przebywać jak najbliżej swego mistrza. W tej pracy nie chodziło o wynagrodzenie. ,,Ja wtedy grałem głównie w zespole Twarze – opowiada Wojtasiak – a koncerty i próby mieliśmy w klubie Żak. Z Tychów jechało się autobusem linii 54 do dworca w Mysłowicach, potem Niwka-Modrzejów przez Przemszę do Sosnowca. Klub wyściełany gazetami, najczęściej... „Trybuną Ludu”, bo to duże płachty papieru i dlatego się nadawały. W zespole byli „Pazur” Wojciechowski, Wilczek i Dudek (śpiew, skrzypce) – człowiek ciężkiego charakteru. Rysiek – wtedy jeszcze krótko obcięty (to już ja miałem dłuższe włosy od niego) – jeździł ze mną tym autobusem. Był zawsze przy mnie, taka moja prawa ręka. Wtedy nie myślałem, że będzie wokalistą, w ogóle nie widziałem go w tej roli. On jakiś czas tylko przychodził do klubu, siadał z boku, słuchał, obserwował.

We wspomnieniach kolegów Rysiek jaki się jako człowiek skromny, potulny, nieśmiały. ,,Myślałem, że jeździ właśnie tylko po to, aby sobie posłuchać, ale po latach uważam, że chyba czekał, aż go sami zaprosimy. Tylko czasem wyciągał zza pazuchy organki, które kupił akurat w okresie jazd ze mną, i pogrywał różne bluesowe sprawy”.


I oto w ten sposób Riedel- kandydat na wokalistę stawił się w klubie Górnik na próbę drugiego zespołu Aleksandra Wojtasiaka.

,,Rysiek bał się, że nie zrozumie ich fachowej terminologii – wspomina Gola, która towarzyszyła swojemu chłopakowi na tej próbie-egzaminie. W jego poprzednich kapelach były tylko ogólne ustalenia typu „najpierw wstęp, potem śpiewasz, potem solówka i kończymy”, a tu Paweł z Benem po prostu przerzucali się różnymi „breakami”, „frazami”, „przebitkami”. Wydawali mu się strasznymi zawodowcami. Pamiętam, że od razu zaczęli konkretnie. „To znasz, tamto znasz? Tak? No to śpiewaj”. Na pierwszy ogień poszło – lepiej dla Ryśka być nie mogło – „All Right Now” Free. Nic mu po sobie nie dali poznać, tylko na koniec próby powiedzieli, żeby wpadł na następną. Jak wyszliśmy na autobus, byłam zdumiona: „Rysiek, a skąd ty wiedziałeś, co znaczą te ich odzywki?!”. „Nie wiedziałem, udawałem że wiem, domyślałem się. No bo przebitka to chyba coś z perkusją i tak dalej...”. Dodał jeszcze, że nie jest pewien, czy wypadł dobrze i czy się załapie do kapeli, bo Paweł – który był wówczas głównym wokalistą – jego zdaniem nieźle śpiewał...”


Pawłowi Bergerowi wspomina tę pamietną próbę tak: ,,Buty nam spadły jak dał głos, ale niczego po sobie poznać nie daliśmy, żeby małolatowi się w głowie nie poprzewracało – to okraszona uśmiechem wypowiedź kiedyś śpiewającego pianisty. Adam Otręba: Był wysoki, chudy, długowłosy. Taki typowy hipol. Ale my też byliśmy długowłosi, więc do nas pasował jak ulał. Na początku mierzyliśmy się wzrokiem, badaliśmy nawzajem, zachowywaliśmy dystans. Jednak gdy wydaliśmy dźwięki, a on zaśpiewał, w sekundę zrozumiałem, że jedno z drugim jakoś kapitalnie gra. Miał, skubany, nie tylko głos, bo i takie wyczucie frazy, że... brak słów. To właśnie przyjście Ryśka do kapeli sprawiło, iż poczuliśmy, że można zrobić coś konkretnego. Odtąd muzycznie wszystko inaczej zaczęło się konstruować”.




Żył z całych sił, i uśmiechał się do ludzi...

Ludzi dobrych i złych wciąż przynosi wiatr,

Ludzi dobrych i złych wciąż zabiera mgła.

I tylko Ty masz tę niezwykłą moc,

By zatrzymać ich, by dać wieczność im.

(fragment piosenki ,, Zapal świeczkę” Zespołu ,, Dżem”).




Jeszcze w czerwcu 1993 podczas urodzinowego koncertu Dżemu Riedel wytrzymał na scenie aż trzy godziny. Zaśpiewał niezwykle wymagający wysiłku utwór „Niewinni”, którego głównie z racji swojej niedyspozycji nie śpiewał od dawna.,, Ale była to już ostatnia sceniczna prezentacja tego utworu przez Ryszarda Riedla, tak jak był to już ostatni z wielkich urodzinowych koncertów zespołu z Ryszardem Riedlem. Był to też przedostatni występ Ryszarda Riedla w tak ważnym dla Dżemu i dla niego Spodku. Pożegnał się ze Spodkiem, w którym tyle razy czarował zebranych – pożegnał o tym nie wiedząc – trzy miesiące później, na Rawie Blues. Nie wiem dlaczego, ale mroziło mnie wrażenie, że śpiewając „Skazanego na bluesa” tym razem śpiewał o sobie – wspomina Filo. A sam wokalista, wyraźnie wzruszony przyjęciem, powiedział, że dla takiej publiczności będzie śpiewał zawsze. I do końca. Tu miał rację. Bo podczas następnego koncertu grupy Dżem w Spodku zamiast urodzin, celebrowano śmierć...”


Rok 1993 był ostatnim rokiem w muzycznej aktywności Ryszarda Riedla.


Przedostatni dzień lipca 1994 roku i ostatni dzień w trzydziestoośmioletnim życiu Ryszarda Riedla wcale nie zaczął się źle. Zaczął się wręcz dobrze. . ,,Chory poprosił o dokładkę zupy mlecznej na śniadanie, poszedł do sąsiedniej sali opowiedzieć kawał o pająku. Był w dobrym, niezłym nastroju. Pozornie jednak. Maskę zdjął koło południa, kiedy jednej z pielęgniarek zwierzył się, że końca tego dnia chyba nie dożyje. Pielęgniarka obróciła jego słowa w żart. A po jakiś dwóch godzinach, może z kwadransem, do Ryśka przyszedł lekarz. Kończył dyżur, dlatego chciał uzgodnić leki na niedzielę. Zeszła im dobra godzinka, bo rozmawiali nie tylko o medykamentach, zdrowiu, chorobie. Potem lekarz poszedł do dyżurki, a jeszcze potem usłyszał krzyk pielęgniarki, która zajrzała do sali. Była piętnasta z minutami”.



Ale jedno wiem po latach

Prawdę musisz znać i ty:

Zawsze warto być człowiekiem,

Choć tak łatwo zejść na psy!


Na podstawie książki,, Rysiek” Jana Skaradzińskiego, wydanie II, rok 2014, str.: 9, 23, 25, 27, 28, 35, 65-84, 253-278, 303.

Foto. w treści artykułu- własne z okładką książki autorstwa Jana Skaradzińskiego, wyd. In Rock Music Press, 2014





wgarniturach

Autor artykułuRedakcja portalu03 marca 2022, 22:25

Redakcja portalu

Daniel Gatner

Monika Nowotarska

Gabriel Gatner