Być jak James Dean polskiej kinematografii

15 stycznia 2018, 10:40

Kochał życie i sztukę. Miał oszałamiający uśmiech i zniewalający urok osobisty, który ukrywał za ciemnymi okularami.
Być jak James Dean polskiej kinematografii

Zbigniew Cybulski uchodzi za najwybitniejszego aktora w powojennej Polsce. O artyzmie i pasji do sztuki i ludzi, o polskim Jamesie Deanie, którego życie przerwał nieszczęśliwy wypadek.

---

Z natury nieśmiały, małomówny, wrażliwy. Miał w sobie coś niebanalnego, a zarazem był bardzo prawdziwy. Charakterystyczny głos, i ciemne okulary stały się atrybutem jego osobowości. Przypominał sztubaka, nie tylko ze względu na wyróżniający się styl, ale też sposób bycia i podejście do życia.

Zbigniew Cybulski zadebiutował w 1953 roku w  Teatrze Wybrzeże w Gdańsku w sztuce ,,Intryga i miłość” Friedricha Schillera. Rok później rozpoczął swoją aktorską przygodę wspólnie z Bogumiłem Kobielą w gdańskim teatrzyku studenckim Bim-Bom, którego był współtwórcą i reżyserem. Jak wspomina Wojciech Stankiewicz, jeden z członków z zespołu Bim-Bomu:

Pomimo demokratycznej struktury formalnym i nieformalnym przywódcą był Cybulski. Działał jak dowódca oddziału wojskowego, drużynowy harcerski, przewodniczący koła organizacji młodzieżowej, dyrektor i reżyser teatralny- wszystko to zawarte było w jednej osobie. Kiedy był nieobecny, wszystko się waliło. Cybulski był wszędzie- na scenie, sali, przy kurtynie, światłach, zmianach dekoracji…Wszędzie było słychać jego patriotyczne Bracie, bądź Polakiem. Cybulski tworzył nastrój, tę nieokreśloną, nienazwaną Bim-Bomowską atmosferę.

We wspomnieniach Wojciecha Stankiewicza, Cybulski jawi się jako postać nietuzinkowa. Był bardzo dyskretny, zarówno jeśli chodziło o jego przeszłość, życie rodzinne czy sprawy związane z kobietami.

Nie chwalił się podbojami, choć powodzenia miał duże. Wobec wyjątkowo ładnych dziewcząt z zespołu przyjmował postawę ojcowską, chwilami moralizatorską, nawet purytańską.

Wśród jej dokonań artystycznych dominują dramaty psychologiczne. Zagrał Staszka w ,,Pociągu” Jerzego Kawalerowicza, Alfonsa Van Wordena w ,,Rękopisie znalezionym w Saragossie” według reżyserii Wojciecha Hasa, Kowalskiego- Malinowskiego w ,,Salcie” Tadeusza Konwickiego, Kostka w ,,Pokoleniu” Andrzeja Wajdy czy Maćka Chełmickiego w legendarnej ekranizacji powieści Jerzego Andrzejewskiego ,,Popiół i diament” wyreżyserowanej przez Andrzeja Wajdę. Wystąpił także w szwedzkim dramacie ,,Att älska” (Kochać) i francusko- włoskiej surrealistycznej komedii ,,La poupée” (Lalka).

Tak o aktorstwie w liście do Janisława Dyracza pisał 23 maja 1952 roku Zbigniew Cybulski:

Zawód aktora pokrywa się ze sportem (np. publiczność, widownia, moment toczącej się dramatycznej walki, brutalność myślenia w sporcie i w nieopracowanej roli, np. na siłę przeszczepianie postaci itp. Pracę nad jednym i drugim jednocześnie utrudnia jedynie długi okres przygotowań przed jednym i drugim. Wielu czołowych aktorów było czołowymi sportowcami świata.

fot. East News


Zofia Cybulska, kuzynka Cybulskiego, a także jego nauczycielka przedmiotów humanistycznych pamięta aktora jako osobą niezwykle wrażliwą, spontaniczną i życzliwą:

Miał niezwykle dobre serce. Przejmował się cudzym nieszczęściem, a to w człowieku cenię najbardziej. To było serce otwarte dla wszystkich. Cechy te wyniósł z rodzinnego domu w Kniażu. Mimo wielkiej popularności, jaką zyskał w swoim kraju, pozostał sobą. Nigdy nie zabiegał o popularność.
Niezwykle skromnie odnosił się do swojego uznania:

Przypuszczam, że popularność nie wynika z umiejętności i doświadczenia (oczywiście bardzo dobrze, jeśli te sprawy się na siebie nałożą!). Wydaje mi się, że popularność to sprawa - świadomego czy nieświadomego - jak mawiał mistrz Xawery Dunikowski, "powąchania czasu". Po prostu trafienia na masowe zamówienie publiczności, na określony typ bohatera.

Żonę Elżbietę Chwalibóg-Cybulską, artysta poznał w drugim programie Bim- Bomu zatytułowanym ,,Ahaaa”. 30 sierpnia 1960 roku wzięli ślub cywilny w Sopocie, który zorganizował profesor Juliusz Studnicki, znany artysta malarz. 10 września w kościele św. Michała w Sopocie wzięli ślub kościelny. Rok później urodził się syn Maciej.

fot. Zbigniew Kosycarz


W swoim artystycznym dorobku cenił sobie najbardziej ,,Popiół i diament”. W życiu prywatnym, jak wspomina żona:

był taki, jak jego bohater z filmu Giuseppe w Warszawie: leniwy i bezproblemowy, zawsze trochę nieprzytomny; Miał jednak wiele cech pozytywnych. Był koleżeński, miły, bardzo dobry, ale Warszawa zmieniła go nie do poznania. Miał Bim- Bom, który dla niego znaczył więcej niż teatr Wybrzeże, może nawet więcej niż film.
Był wysportowany, lubił jeździć konno, grać w tenisa, jeździć na nartach i pływać.

fot. kadr z filmu Popiół i diament


Był też inny Cybulski. Pewny siebie, nieustępliwy buntownik, ale też zagubiony i niepozbawiony kompleksów. Niechętnie uczył się nowych ról ze względu na problemy z pamięcią. Znaczną część mitu artysty stworzył on sam - ,,był mitomanem” i jak sam siebie nazywał - „erotomanem gawędziarzem”. Niezwykle wnikliwie rozpamiętywał Cybulskiego Andrzej Wajda. Jak twierdził: rozmowy z nim zamieniały się w monolog aktora pełen pretensji do świata i do innych. Ględzenie skrzywdzonego dziecka, które nie bardzo wie, czego chce. W swej ocenie był sprawiedliwy, podkreślając, iż w polskim kinie jest dziś niezastąpiony, ale także nie szczędził słów krytyki pod adresem aktora:

Drażniła niepomiernie poza Cybulskiego. Uważał siebie za emanacje pokolenia - i to w dodatku pokolenia, które przedstawiał w filmach; tymczasem tylko w niewielkim stopniu sam do niego należał. Przede wszystkim był to pierwszy w powojennym kinie polskim aktor oryginalny. Niepowtarzalny talent. Jedyny godny partner największych artystów światowego kina: Jamesa Deana, Marlona Brando, Gèrarda Philipe’a, Marcella Mastroianniego…


fot. Tadeusz Rolke


Jego gra filmowa, jednocząca rolę z biologią i własną osobowością, tworzyła na ekranie jedność nieosiągalną dla innych współczesnych mu aktorów polskich. Był w każdej roli osobą w jakiś sposób niezmienną, poczynając od gestu i sposobu mówienia, poprzez uśmiech i ciemne okulary, które stały się dlań swego rodzaju maską, jaką posługiwali się aktorzy antycznego teatru. Zasłonięcie oczu jest bardzo głębokim, symbolicznym gestem. Pozbawiony oczu, które najżywiej komunikują się z widownią, uczynił całe ciało bardziej elastycznym, o wiele bardziej wymownym, silniejszym w wyrazie. To właśnie zbliżało go do aktorów, którzy w tym czasie szukali w kinie nowego wyrazu, przede wszystkim Jamesa Deana i Marlona Brando.

Na kilka tygodni przed śmiercią Cybulski otrzymał propozycję wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, by zagrać główną rolę w telewizyjnym spektaklu ,,Tramwaj zwany pożądaniem”. Zgodził się natychmiast, lecz musiał czekać na podjęcie ostatecznej decyzji przez reżysera z racji pretendowania do roli przez kilku kandydatów. Wybrali jego, a tę wiadomość otrzymał dzień przed śmiercią.

Fascynowało go kolejnictwo, a ekscytowało wbieganie do odjeżdżających pociągów. Żył tak jak chciał - bardzo intensywnie. Zbigniew Cybulski zginął tragicznie 8 stycznia 1967 roku na Dworcu Kolejowym - Wrocław Główny we Wrocławiu. Wpadł pod koła odjeżdżającego pociągu kursującego na linii Warszawa - Wrocław, do którego próbował wskoczyć na Peronie 3. Miał 39 lat.

Po odegraniu roli Maćka Chełmickiego okrzyknięto go aktorem jednej roli. Tę rolą Zbigniew Cybulski przedłużył własne życie o kilkadziesiąt lat.


Artykuł napisano na podstawie: Miesięcznika Kino, wyd. rok: 1966, numer: 1 i książki Cześć, Starenia! Cybulski we wspomnieniach Marioli Pryzwan.


wgarniturach

Autor artykułuRedakcja Portalu15 stycznia 2018, 10:40

Redakcja portalu

Daniel Gatner

Monika Nowotarska

Gabriel Gatner