Mój wierny "przyjaciel" smog
13 lutego 2020, 09:00
Diabli mnie biorą i ciśnienie skacze. Jeszcze chwila i zator, i zawał, i śmierć. Zrozumiałbym jakoś, choć z trudem, gdyby mowa była o Krakowie czy Żywcu, ale we Wrocławiu?!
Powtórzmy to jeszcze raz: przemysłowe centrum świata, pełne małych, 20-milionowych miasteczek-fabryk i jednocześnie mekka do komunizmu podobnego krwiożerczego kapitalizmu potrafiła sobie poradzić ze smogiem, a my, nie?
Mowa tu o kraju, który kilkanaście lat temu był zmuszony wydać kilka miliardów na wynalezienie technologii pozwalającej kamerą bezpieczeństwa śledzić obywateli, a jakże, w gęstym smogu. Jak tu się nie zdenerwować??
Zapach domu - smog
Mieszkam w Warszawie. Każdej zimy moja astma daje spektakularne przedstawienia, a ja przez kilka miesięcy marzę głównie o bezbolesnej śmierci. Zawsze myślałem, że smog to po prostu cena, jaką płacimy za życie w dużym mieście. Trzeba się z nim pogodzić. Można go oczywiście ograniczyć, ale wiąże się to z astronomicznymi kosztami. Co jest, jak pokazuje przykład Chin, kompletną bzdurą. Wystarczy tylko mobilizacja społeczeństwa i determinacja potrafiących myśleć polityków.
W 1952 roku , od 5 do 9 grudnia, Londyn spowiła dziwna mgła, która w wielu miejscach ograniczyła widoczność do jednego metra. 150 000 londyńczyków trafiło do szpitali z objawami ciężkiej niewydolności oddechowej. Ostatecznie Wielki Smog Londyński zabił 12 tysiące osób.
Co roku w Polsce z powodu smogu umiera średnio 40-45 tys osób. Na świecie - nawet 7 milionów ludzi.
Nie zrozumcie mnie źle, nie szukam tutaj jakieś wielkiej, globalnej konspiracji. Po prostu czuję ogromną frustrację, widząc jak wiele firm i polityków czerpie zyski z utrzymania obecnej sytuacji klimatycznej. Niezależnie, czy mówimy o koncernie farmaceutycznym zgarniającym miliardy na leczeniu wszystkich chorób powodowanych przez smog, polityku, który dla kilku głosów reanimuje na siłę węgiel, czy deweloperze, który świadomie zabudowuje kanały powietrzne w mieście. Efekt jest ten sam. Ty płacisz i cierpisz, a inni zarabiają.
Sto lat za...
Zastanawia mnie, dlaczego akurat do tego tematu wielu z nas podchodzi lekko, machnięciami ręki zbywając apokaliptyczne wizje zmian klimatycznych… czy gruźliczy kaszel kolegi. Ciężko nie sięgnąć do analogii z papierosami. My, ludzie, w większości może i boimy się tego, co może nas zabić teraz, za tydzień czy miesiąc…. ale tego co będzie za 10 czy 20 lat już nie tak bardzo. Co z tego, że umieranie na raka płuc czy powolne duszenie się w smrodzie nie brzmi za przyjemnie.
Co roku z powodu smogu na świecie umierają setki tysięcy osób. Nie poruszyło Cię to drogi czytelniku, prawda? Setki tysięcy to taka abstrakcyjna liczba. Podobnie abstrakcyjne wydają się nam efekty zmian klimatycznych.
"Jesteśmy sto lat za murzynami". Pamiętacie takie powiedzenie? Mimo swojego jawnego rasizmu, kiedyś było niezwykle popularne. Ale zaraz, większość państw afrykańskich zaakceptowała fakt globalnego ocieplenia i nawet coś próbuje z tym robić… podobnie zresztą jak Rosja. Rosja?!