Fotorelacja z podróży do Australii

20 sierpnia 2020, 13:01

Do Australii wybrałam się w styczniu tego roku. Pojechałam tam na wizie Work and Holiday z nadzieją na to, że uda odłożyć mi się sporo pieniędzy.
Fotorelacja z podróży do Australii

Podróż do Australii

Pierwsze miejsce, do którego trafiłam to Byron Bay. Małe miasteczko położone godzinę drogi od Gold Coast. Mekka surferów i hipisów. Dużo osób ostrzegało nas, że ciężko będzie tam zamieszkać i znaleźć pracę z uwagi na renomę tego miejsca, ale już po dwóch tygodniach pracowałam we włoskiej knajpce i wynajmowałyśmy mały pokój blisko centrum.


Pierwsze dwa miesiące życia w Byron upłynęły na nauce surfingu, pracy, grillach i poznawaniu nowych ludzi.

Australia i Nowa Zelandia bardzo długo broniły się przed wirusem, temperatury tu były wysokie i na poważnie zaczęto mówić o lockdownie dopiero na tydzień przed jego wprowadzeniem. Wcześniej żyliśmy w błogiej nieświadomości, że nas to nie dotyczy.

Z dnia na dzień wprowadzono restrykcje. Zamknięto wszystkie restauracje i sklepy. Mieliśmy ogromne szczęście, że mimo wszystko w Byron nigdy nie zabroniono wychodzenia i uprawiania sportu, więc przez cały okres zamknięcia mogliśmy cieszyć się słońcem w grupach nie większych niż 2 osoby. Można było chodzić surfować, czy jeździć na rowerze, co prawdopodobnie pomogło wielu ludziom zachować zdrowy rozsądek.

Australia bardzo dobrze poradziła sobie z wirusem. Dla każdego Australijczyka bez pracy rząd wypłaca pensję, dzięki czemu wielu z nich podczas epidemii zarabiało więcej, nic nie robiąc niż podczas pracy. Niestety dla przyjezdnych nie było żadnej pomocy. Jedyna rada jaką dostaliśmy to, że skoro nie stać nas na utrzymanie, to mamy wracać do domu. Ci którzy pracowali już tutaj wcześniej, mogli wypłacić pieniądze ze swojego funduszu emerytalnego, niestety ja i moja przyjaciółka miałyśmy tam co najwyżej 100 dolarów.

Jednak i dla nas los okazał się bardzo dobry. Miałyśmy sporo przyjaciół, więc od początku odczuwałam wsparcie z ich strony, że jakby co nie byłybyśmy bezdomne.

Na szczęście podczas ostatnich dni w mojej pracy poznałam pewnego biznesmena, który zaoferował, że jeżeli nie mam nic przeciwko sprzątaniu, mogę popracować w jego mieszkaniach, które wynajmuje na Airbnb. Spotkałam się z nim i okazało się, że mam zajmować się naprawą starych mebli. Udałam, że robiłam już coś takiego, wygooglowałam co trzeba i robota była moja. W związku z tym że mieszkania te stały puste, dostałam możliwość zamieszkania w jednym z nich z moją przyjaciółką. I tak spędziłyśmy 3 miesiące,mieszkając w willi z 7 sypialniami, zajmując się jednocześnie jej odnawianiem, malując framugi drzwi, szlifując stare blaty. Dzięki tej możliwości udało nam się spokojnie przetrwać to zamknięcie, ciesząc się ładną pogodą i zajmując się również jakąś pożyteczną pracą. Inni nasi znajomi nie mieli takiego szczęścia, przez cały okres musieli płacić za wynajem bez żadnych przychodów. Inni łapali się każdej możliwej roboty, jednak każdy z nas wiedział, że lepiej utknąć w Australii niż w Polsce.

Równocześnie pomagałyśmy naszemu znajomemu w pracy na farmie. Obcinałyśmy palmy i wyrzucałyśmy kurze kupy jako nawóz. Mimo że nie było to łatwe zadanie, cieszyłyśmy się z każdego urozmaicenia, ponieważ w tym okresie każda praca była dobra, a z uwagi na nudę związaną z lockdownem, często nie brałyśmy za to wynagrodzenia.

W Australii sytuacja zaczynała pomału zmieniać się już pod koniec maja. Stopniowo otwierano restauracje i bary, a my mogliśmy na nowo szukać pracy. Mimo że restrykcje nadal obowiązują i nie można iść do klubu na imprezę, czy siedzieć w większych grupach, można poczuć, jakby nic się nie wydarzyło. Wiem, że miałyśmy ogromne szczęście, iż dane nam było przeżyć to wszystko w tak pięknym miejscu i bez większych ograniczeń. Na dzień dzisiejszy Australia planuje pozostać zamknięta do lipca przyszłego roku.

AustraliaAustralia
Australia
AustraliaAustraliaAustralia
AustraliaAustralia



wgarniturach

Autor artykułuRedakcja portalu20 sierpnia 2020, 13:01

Redakcja portalu

Daniel Gatner

Monika Nowotarska

Gabriel Gatner